Menu
Boats / News

PJOA Junior – łódka do nauki i zabawy

PJOA Junior – jest to zupełnie inne i nowe podejście do konstruowania proa, które powstało w naszej pracowni 🙂 Projekt jest odpowiedzią na dawno już określoną przez nas potrzebę małego proa do szkolenia młodzieży jak i do zabawy na wodzie albo co wyszło w praniu do żelowania w pojedynkę 🙂

Junior po pierwsze powinien być lekki. To był główny kierunek. Obserwowaliśmy nie raz jak 9-10 latki zrzucają Optymisty na wodę, czasem robią do samemu lub z pomocą kolego/koleżanki. Mała łódka powinna być możliwa do “ogarnięcia”: złożenia, otaklowania
i zrzucenia na wodę przez dwójkę załogantów bez pomocy dorosłych – dysponujących większą siłą. SOF (skin on frame ) wydał się nam optymalny oprócz tego kiedyś w rozmowach Janusz wspomniał że chciałby zaprojektować takie proa skin on frame :). Inspiracją był też projekty Bobrowych Żeremi i Marcina.

W 2022 roku wzięliśmy się do roboty 🙂 powstały pierwsze szkice i założenia na podstawie PJOA FOLK.
Tutaj oddam głos Januszowi, który opisał cały proces:

“Pierwotnie uzgodniliśmy proste przekonstruowanie bardzo eleganckiego i najlepiej sprawdzonego projektu proa: PJOA Laguna (5m długości, 10m^2 żagla, dla maks. 4-ch dorosłych), do projektu roboczo nazwanego Junior PJOA, przeznaczonego dla żeglowania przez dwójkę młodzieży i do wykonania nie tylko, że przez amatorów, ale wręcz z dużym udziałem bardzo młodych ludzi. Z tego wynikło kilka konsekwencji dla projektu:

  • zachowamy długość łodzi, żeby cały dopracowywany od 10 lat takielunek pasował bez zmian,
    w tym mniejszy, szkoleniowy żagiel 8m^2,
  • zastąpimy sklejkowe, laminowane poszycie tkaniną nylonową uszczelnianą farbą akrylową,
    bo to obniży całkowity ciężar, do porównywalnego z Cadet’em albo jeszcze lepiej
    Optymistem oraz kadłuby da się wykonać bez wystawiania dzieci i młodzieży na agresywną
    chemię,
  • wykorzystamy wewnętrzną strukturę pirogi, pomost i przeciwwagę od Folk Pjoa, bo mimo, że
    stracimy na elegancji, to dużo zyskamy na wadze,
  • zwęzimy pirogę, by dwóch załogantów ważących po mniej niż 60kg (= 120) dawało
    odpowiednio duże zanurzenie-> powierzchnię wytwarzającą boczny opór, jak w Pjoa Laguna z
    3-ma osobami po 80kg (=240) na pokładzie.”

Zasadniczo „bułka z masłem”.
Przeliczyłem co trzeba, a Paweł Kowalski, z którym stanowimy zespół PJOA, cyfrowo rozpiął na szkielecie tkaninę zamiast sklejki i uznaliśmy, że „mamy to”. Dałem znać Adamowi, że:
„ projekt jest ogólnie gotowy i można czynić przygotowania do realizacji warsztatów.”

Nie wiem, co Wam zwykle jawi się pod powiekami przed snem, ale ja wtedy nie mogłem uwolnić się od wyobrażeń jak obnażona rama konstrukcyjna proa będzie się odkształcać pod wpływem fal, sił od żagla, co się stanie gdy łódź wyjedzie z dużą prędkością na piasek, itp., itd. Aż wreszcie dotarło do mnie, że głównym problemem nie jest zginanie kadłuba, bo Kleszcze Kraba w bardzo niewielkim stopniu „łamią” łódkę. Przede wszystkim trzeba zapobiec skręcaniu wokół wielu osi. Do tej pory nie zwracaliśmy na takie naprężenia uwagi, bo sklejki poszycia, podłogi i półpokładów z powodzeniem dawały im radę. Ale wymiana sklejki na tkaninę obnażyła niedostatki szkieletu z samych wręg i wzdłużników.

Poszedł komunikat:
„Adam, stop! Musimy dodatkowo wzmocnić pirogę i przeprojektować przeciwwagę”

Potrzebne były wykrzyżowania w prostokątnych ramach szkieletu. Czy może wystarczy puścić po przekątnej linki? Poszukiwania najróżniejszych wariantów trwały.

Całość wychodziła zbyt ciężko, a skomplikowanych węzłów konstrukcyjnych robiło się za dużo. Czas leciał. Adam zaglądał nam przez ramię i z przykrością oglądał z trudem wywalczone postępy. Wszyscy chyba czuli, że trafiliśmy w ślepy zaułek.

Jeszcze kilka wieczorów, podczas których męczyłem w wyobraźni kolejne warianty kadłubów i któregoś poranka: Eureka! – natchnienie przyszło z lotnictwa – konstrukcja geodetyczna jak ta zastosowana w samolocie Vickers Wellington spełnia wszystkie oczekiwania.

To nic, że będzie dużo(razy)dużo węzełków, bo podobno o to chodzi, by każdy miał zajęcie. Zostało tylko dopracować bimbalion szczegółów, które Paweł ogarnął z niepojętą cierpliwością – może dlatego, że już nie spodziewał się zmian.

I słusznie, że się nie spodziewał. Przynajmniej do dzisiaj 😊 .”

W 2024 na wiosnę Adam Hamerlik i jego “Szkutnia po Godzinach” ruszyła w ramach Otwartych warsztatów Szkutniczych Szkutnia Fusion z budową Juniora. Wstęp miał każdy więc Junior wiązany był w mieszanym towarzystwie zarówno starszych jak i młodszych :). Zajrzyjcie na funpage “StillCrazy” czyli Szkutni po Godzianch na FB aby zobaczyć obszerną relację z warsztatów.

Zbudowanie Juniora zajęło 12 wiosennych i letnich weekendów, przez szkutnię przewinęło się prawie 300 osób :). Po tym intensywnym czasie budowy nastąpiła pauza aby Adam i Michał mogli dokończyć kilka newralgicznych punktów przy asyście Janusza i mojej. Pomost i finalny takielunek jak zawsze robiła ekipa PJOA :).


Tuż przed finałem nastąpił jeszcze bardzo ważny moment malowania żagla i kadłubów, co uczyniło Juniora najlepiej pomalowanym proa na tej półkuli 🙂

W Końcu udało się i nastąpiło pierwsze nazwijmy to pokazowe wodowanie i podsumowanie warsztatów.

Tak wyglądała w skrócie budowa, która mimo wielu zawiązanych węzłów poszła bardzo sprawnie a efekt wizualny jak i nautyczny był bardzo pozytywny. O żeglowaniu na Juniorze i pierwszych testach będzie kolejny post. Zapraszamy!

Wszystkie zdjęcia z budowy użyte w artykule pochodzą z archiwum Szkutni po Godzinach.